Magdalena Spasowicz była uczennicą Jana Cybisa, wybitnego kapisty. Tak nazwała się grupa polskich malarzyuzupełniających swe studia w Paryżu, w założonej i kierowanej przez profesora Pankiewicza filii krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Tej grupie zawdzięczamy uwolnienie się polskiego malarstwa z tradycji skostniałego akademizmu AkademiiMonachijskiej. Kapiści zwrócili się ku tradycji impresjonizmu, którą w tym czasie reprezentował postimpresjonizmBonnarda – ich idola.
Współcześnie obok muzeum wyobraźni (posługując się metaforą Malraux) występuje muzeum umysłu. Sol LeWitt
w słynnym artykule w Art. Forum z 1976 r. p.t. „Paragrafy sztuki konceptualnej” odróżniał sztukę umysłu od sztuki
dla oka. Już Kant pisał o estetyce piękna: tego, co zmysłowe, widzialne, przeciwstawiając ją wzniosłości – temu,
co przekracza naszą wyobraźnię. Ta nowa tendencja, nie emocji, nie bezpośredniego przeżywania kontaktu z otaczającym
nas, odbieranym przez nasze zmysły realnym, empirycznym światem – sztuka nie dla oka, lecz dla umysłu – coraz częściej
zyskuje uznanie. Nie jest to przypadek, ani kaprys jakiejś grupy artystów. To otaczający nas współczesny świat wysokiej
technologii elektronicznych mediów narzuca to nowe muzeum wirtualnej rzeczywistości.
Jest to świat komputerowych animacji, elektronicznego montażu, świat, w którym gdy patrzymy na ekran, nie
jesteśmy w stanie odróżni tego, co jest obrazem empirycznej rzeczywistości, od tego, co jest wynikiem
technologicznego zabiegu.
Przed laty Kazimierz Malewicz pisał w swojej książce p.t. „Gegenstandliche Welt” („Świat bez rzeczy”), że dostajemy
się na pustynię. Wszystko, co określało przedmiotową, ideową strukturę życia i sztuki: pojęcia, przedstawienia zostaje
odrzucone.
Nie jest jednak tak, że naturalny świat da się do końca zastąpić sztucznym, wirtualnym światem elektronicznych
mediów. Nawet najdoskonalsza technika nie jest w stanie tego dokonać. Natura, za którą tak niegdyś tęsknił Jean Jacues
Rousseau nadal pozostaje tym, za czym i my tęsknimy. Tym bardziej im bardziej cywilizacja wypiera ją z naszej
rzeczywistości. Warto przypomnieć, że właśnie ruch impresjonistów był pierwszym tak widocznym gestem człowieka
miasta wyrażającym potrzebę powrotu do utraconego raju natury.
Niewielu współczesnym artystom udaje się zadowolić tę naszą tęsknotę. Niewielu, bo współczesny człowiek zbyt
dużo czasu poświęca komputerowej rzeczywistości, by jeszcze znaleźć energię na bezpośredni kontakt z naturą.
Magdalena Spasowicz jest przykładem artysty, któremu udaje się ominąć wirtualną rzeczywistość. Udaje się
odnaleźć wydawałoby się utracony raj, to co jest dla nas naturalne, co można dostrzec gołym okiem i o czym można
powiedzieć, że naprawdę istnieje dla nas. świat, za którym tym silniej tąsknimy im bardziej się od niego oddalamy.
Obrazy Magdaleny Spasowicz to głównie pejzaze, czasami towarzyszy im jakiś sztafaż. Pojawiające się osoby nie są
zazwyczaj wyodrębnione od otaczającego pejzażu. Są z nim jakby organicznie związane; stanowiąc jego integralną część.
Jest to świat zmysłowego piękna, gry świateł, barw, bujności przyrody, której nie zdołaliśmy do końca
podporządkować naszej technicznej cywilizacji. Świat natury nie zamkniętej w żadne ograniczające ją ramy. Bujna, bogata
przyroda, z którą często obcujemy jedynie w czasie krótkich wakacji; pejzaż, który podziwiamy, którego urokowi się
poddajemy czerpiąc radość z samego patrzenia.
Malarstwo Magdaleny Spasowicz jest par excellence malarstwem oka i dla oka. Jest tym pierwszym muzeum
wyobraźni, którego nie da się zastąpić nowym muzeum, muzeum dla umysłu, tak jak świata empirycznego nie da się
zastąpić światem wirtualnym. Prawda, że nie możemy się dziś obyć bez współczesnej techniki z jej środkami przekazu,
całą wyrafinowaną technologią, jaką operuje. A jednocześnie jest prawdą, że nie ma potrzeby zastąpienia jednego świata
drugim. Ten orzeźwiający kontakt z naturą jest nam potrzebny. To wszystko sobie uświadamiamy obcując
z malarstwem Magdaleny Spasowicz – malarstwem utraconej radości patrzenia, radości, jaką może dostarczyć sztuka
dla oka.
Jan Świdziński
|